poniedziałek, 25 kwietnia 2011

(another senseless post)

Nie. Foch. W tym momencie nie mam w ogóle ochoty pisać o swoich przemyśleniach, ani przeżyciach i nie będę tego robił. Może jutro, może później, byle nie teraz, gdy jest tyle lepszych rzeczy do powiedzenia. Może nie ciekawszych, ale z pewnością przyjemniejszych.

Slipknot. Zespół, który znam i szanuję od wielu lat. Pamiętam jak dziś dzień, jak zaczynałem swoją przygodę z tym typem muzyki. Oglądałem tedy MTV (o którejś godzinie w nocy był kącik metalowy), usłyszałem utwór, widziałem teledysk. Na drugi dzień szukałem go w internecie, o dziwo znalazłem nie znając ani tytułu, ani słów, ani wykonawcy. Było to „Duality”. Ten utwór był tylko początkiem miłości. Toksycznej miłości.

Muzyka wykonywana przez dziewięciu (tak, wiem o śmierci Paula Gray) z Iowa jest bardzo głęboka, gdyby zainteresować się treścią utworów. Wyraża wiele negatywnych emocji, niekiedy opowiada smutne historie napisane przez życie, pełne smutku i goryczy. Niekiedy nawet opowiedziane w bardzo przystępny sposób (chociażby w „Vermillion part 2”), czasem bardzo agresywny (na myśli mam tutaj na przykład „The Nameless”).

Toksyczność tej muzyki polega właśnie na agresji, z jaką przekazuje swoje niezadowolenie z obecnego stanu. Niejednokrotnie zgadzam się, przytakuję wręcz słuchając dobiegających z głośników krzyków. „Przyśpiewuję”. Jednak przeraża mnie jak wiele jest w tym wszystkim złości. Bunt - do niego chcę się rwać, gdy dłużej słucham Slipknota. Bo jak tutaj się nie buntować, wobec tak złej rzeczywistości? Tego zepsucia, wszechogarniającej zawiści i nienawiści, degradacji wszelkich wyższych wartości? No jak?

Długi czas nie słuchałem Slipknota. Potrzebowałem się wyciszyć, odpocząć od wszystkiego. Przestać myśleć o męczących sprawach, skończyć z wbijaniem sobie kołków w niezasklepione rany. Jednak powracając dziś do tego zespołu złapałem się na tym, że praktycznie nie poczułem tej przerwy. Wciąż poznaję utwory po pierwszej nucie, większość tekstów wciąż pamiętam…

To jest właśnie moc muzyki. Wrócić do słuchania zespołu po długim czasie i wciąż znać dyskografię niemal na wylot.

W tym momencie chciałem zacytować choć kawałek dowolnego utworu Slipknota, ale tak wiele jest świetnych cytatów, że nie mogłem wybrać najlepszego. Wybierzcie sobie sami. ;)

1 komentarz:

  1. Każdy potrzebuje chwili na wyżycie się. Pamiętam czasy, kiedy na MTV i 4FUNTV leciał z większości metal. Pamiętam, jak na tym drugim kanale mocno promowano KoRna. Teraz robi się to z zupełnie inną muzyką - strach popatrzeć, ale nie dziwię się telewizji. Gdyby to chodziło o moje pieniążki, to też bym tak robił.
    Od ukochanej muzyki nie da się uciec. Tak, jak ja nie potrafię uciec przed Comą.

    OdpowiedzUsuń