środa, 18 maja 2011

(run for your life)

11-dniowy zastój, spowodowany, a jakże, leni… zapracowaniem. ;) Teraz znalazłem chwilę by skrobnąć coś małego, nierefleksyjnego, tak po prostu dla zapchania tej dziury na blogu - krótkie podsumowanie tego, co się ostatnio wydarzyło u mnie. :)

Ostatnio skupiłem się dość mocno na uczelni, co zawsze dawało mi pewną dozę przyjemności. Tak, pracowanie jak wół nad sprawami studenckimi sprawia mi przyjemność. Wczoraj (właściwie to już nawet przedwczoraj) odbyło się pierwsze spotkanie koła naukowego, które zostało utworzone z mojej inicjatywy i którego to jestem dumnym przewodniczącym. W końcu udało się nam - mi i Marcinowi - po 5 miesiącach walki z przeciwnościami losu, zorganizować pierwsze prelekcje jako Koło.

Było to dla mnie wielkie wydarzenie. W istnienie Koła nie jestem już zaangażowany tylko czasowo i organizacyjnie, ale też duchowo. Dlatego też samo wczorajsze spotkanie było dla mnie bardzo stresogenne, lecz efekty uradowały mnie niezmiernie. Czytając pozytywne komentarze i zapowiedzi ponownych odwiedzin rozpierała mnie duma, gdyż pierwsze kroki może niekoniecznie okazały się sukcesem, ale na pewno były udane. Obecnie jestem w trakcie wysyłania pierwszego nagrania ze spotkania. ;) Natomiast rano idę na Wydział, by na stałe zarezerwować salę dla Koła… :)

Prócz tego oczywiście żyję z ludźmi. ;) Zdarzyło mi się pójść dwukrotnie do kina na „Fast Five” (znakomity film) i raz na „Priest” (już nie aż tak udany). No i oczywiście w poniedziałek, po spotkaniu Koła, wybrałem się na P.I.W.O. Kogo nie było - niech żałuje. Przemokłem do ostatniej nitki (co nie było wyczynem zważając na to, że miałem na sobie tylko krótkie spodenki i t-shirt). Jednak nie żałuję pobytu tam - świetny pokaz i towarzystwo (dziękuję raz jeszcze za odstawienie zziębniętego Sowy na przystanek ;) ).

Nie przedłużając - teraz pewnie będę żył Kołem, uczelnią i drobnymi przyjemnymi wydarzeniami takimi jak impreza u Filipa w piątek. ;) Może uda mi się skrobnąć coś w międzyczasie, pomiędzy kolejnymi sprintami, ale raczej nie wrócę teraz do refleksyjnego, tudzież marudnego tonu. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz